Kolejki pani minister

0
0
0
/

W przychodni tłum. Znów katary, anginy, szczerzy zębiska zbliżający się sezon grypy. A wraz z tym kolejki do lekarza pierwszego kontaktu. Biedny, kto zachoruje na coś, co wymaga badań specjalisty. Musisz mieć skierowanie od swojego doktora, potem ruszyć z tym skierowaniem do specjalisty. Jeśli masz fart, dostaniesz się na wizytę za parę dni. W rzeczywistości to mrzonki. Najczęściej czekanie ciągnie się tygodnie albo miesiące. Jakby choroba mogła poczekać. Jest oczywiście wyjście: płatna wizyta w gabinecie prywatnym. O całe tygodnie szybciej, tyle że nie każdego stać. Takich gabinetów do wyboru, do koloru, mimo że i tu są specjalności gdzie fachowców jak na lekarstwo. Wybyli za granicę.Cóż, tam więcej płacą, więc w ostatnich latach gromada lekarzy, liczona nawet na 30 tysięcy ruszyła za kasą do Niemiec, Francji – i gdzie się da. Pospołu ci starsi, doświadczeni i ci krótko po studiach, wykształceni za nasze ciężkie pieniądze. Można zrozumieć, że chcą szybciej mieć lepiej, chociaż tak już jest, że początkujący zawsze mają gorzej, niezależnie od zawodu i kraju.Czy mimo wszystko nie byłaby sprawiedliwa zasada odpracowywania przynajmniej kosztów kształcenia? Tak jest przecież w innych państwach, i jakoś nikt nie wrzeszczy. Ale wróćmy do kolejek. Nie piszę tu nic nowego, co nie znaczy, że tematu nie ma. Kropla drąży skałę, lecz skała to oporna i nie daje jej rady żaden dotąd używany świder ustaw i przepisów. Także tych aktualnych. Obecnie rządzący obrywają „ w tym temacie”ostre cięgi od totalnych, którzy już, natychmiast żądają poprawienia sytuacji.I właśnie tu robi się zabawnie. Dlaczego zabawnie? Sięgnijmy do lat gdy na czele resortu zdrowia stała późniejsza premier. Jak każdy jej poprzednik wzięła się do dzieła. Ha! Zrobię reformę!Niczym grzyby po deszczu zaczęły się mnożyć rozmaite zarządzenia.To właśnie jedno z nich (przypisywane NFZ, ale wszak nie działał on poza wolą decydentów) dało niechlubny początek kolejkom do lekarzy, w prosty sposób je podwajając. Chodziło o tak zwane, mówiąc popularnie, uszczelnienie systemu. W szybkim tempie skomplikowano to, co było nieskomplikowane. Wszystko pod okiem drącej teraz szaty współsprawczyni tego bałaganu. Konkretny przykład, wybaczcie, że własny. Po operacji muszę chodzić na kontrole. Rejestruję się w odpowiednim oddziale kliniki. Moje dane wprowadzono do kartoteki i od tej pory za każdym razem mam jedynie zjawić się w wyznaczonym terminie. Panie z rejestracji wyjmują z szafy moją kartę i zaraz mogę iść do gabinetu. Po badaniu lekarz wyznacza kolejny termin kontroli. Proste. Niestety, za plecami pacjentów czaiła się już reforma rozochoconej pani minister. Zarządzenie uszczelniające, a z nim potężny chaos. Pewnego letniego upalnego dnia przychodzę na badania, jak zwykle podaję nazwisko. Rejestratorki informują, że z wizyty nici, bo od tej pory za każdym razem trzeba mieć skierowanie na badania. Ale po co? Wszak jestem w systemie ponad rok, i nie było z tym kłopotów. To samo słyszą inni, między nimi 82-letni pan po operacji. Blady, słaby, upał bardzo go męczy. Mamy iść po skierowanie do centrali na innej, dalszej ulicy, a potem tu wrócić. Podtrzymuję staruszka i jakoś dopełzamy do celu. W centrali tłum takich jak my „odesłańców”. Nie brak nawet lekarzy. Czekamy półtorej godziny aż pani w okienku sprawdzi nasze dane i wyda skierowanie, z którym znów ruszymy przez miasto bo naszego gabinetu. Wszyscy pomstują, lecą wyzwiska pod adresem minister zdrowia. Od „idiotka” po „głupia k…”Najbardziej klną lekarze. Po jakiego grzyba ta dodatkowa kolejka? Tak się zaczęło... Kiedy więc słyszę teraz wrzaski opozycji, mam przed oczami ów początek chaosu, i jego sprawców. Warto o tym pamiętać nim zaczniemy szukać przysłowiowego kija nie na grzbiety tych, którym lanie się należy.Warto wbić sobie do głowy, że łatwo popsuć, naprawić trudniej. Ale może i tej naprawy uda się doczekać.                          

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną