Kinga Rusin czci śmierć konia i uderza w prof. Bralczyka!
Kilka dni temu profesor Jerzy Bralczyk "zasłynął" wypowiedzią na temat zwierząt. Twierdził bowiem, że poprawnie językowo jest powiedzieć, iż pies "zdechł" (a nie, że "zmarł").
Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia...
Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł będzie dla mnie obce. Nie. Pies niestety zdechł.
Bardzo lubię zwierzęta. Naprawdę.
- mówił w TVP, Jednak ta wypowiedź nie spodobała się miłośnikom zwierząt - między innymi "wojującej" Kindze Rusin.
Dziennikarka i businesswoman stwierdziła:
Większość ludzi ma (przepraszam za dosłowność) gdzieś poprawność językową, bo w obliczu śmierci psiego czy kociego przyjaciela, słowo „zdechł” po prostu nie chce im przejść przez gardło. I ja to rozumiem i myślę tak samo.
(...) choć mam szacunek dla merytorycznej wiedzy prof. Bralczyka w jego wypowiedzi zabrakło wrażliwości i refleksji.
Jednocześnie dyskusję na temat nazewnictwa dotyczącego zwierząt wykorzystała jako sposobność do opowiedzenia historii i swoim koniu i uczczenia jego - jak podkreśliła - "śmierci":
Dokładnie rok temu UMARŁ mój ukochany koń Eolo. Może z koniem nie ma się tak bliskiej więzi jak z psem (nie towarzyszy nam na każdym kroku), ale to nie znaczy, że nie można się do niego przywiązać i nawet go „kochać”. Kochałam czas spędzony z Eolo, kochałam go czesać i głaskać, kochałam po prostu z nim przebywać
Ukochany rumak Rusin zmarł w wieku 25 lat:
Nie pisałam o tym, nie zamieściłam żadnych zdjęć, bo po prostu pękło mi wtedy serce i nie byłam w stanie przejrzeć swoich albumów dokumentujących tak wiele wspólnych chwil. Zrobię to teraz, żeby niejako uczcić jego ŚMIERĆ.
Dodatkowo przy okazji dyskusji na temat wypowiedzi Jerzego Bralczyka, Kinga Rusin poruszyła kwestię praw zwierząt w ogóle - począwszy od psów na łańcuchach po chów przemysłowy. A profesorowi dedykowała piosenkę Jeremiego Przybory pt. "Zdechł pies".