W 2011 roku rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymały od Skarbu Państwa po 250 tys. zł. - To skandaliczne, żenująco niskie propozycje - grzmiał wówczas mec. Bartosz Kownacki reprezentujący część rodzin smoleńskich, obecny wiceminister w MON. Kiedy z prośbą o przyznanie dodatków do emerytur zwrócili się do ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego przymierający głodem ocaleni z Rzezi Wołyńskiej, odpowiedź głowy państwa była odmowna.
Janina Kalinowska, przedstawicielka Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z Zamościa, zwróciła się swego czasu do nieżyjącego już prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby żyjącym na krawędzi głodu ocalałym z Rzezi Wołyńskiej przyznał dodatki do rent. Prezydent Kaczyński odmówił, stwierdzając, że takich dodatków domagają się także Ukraińcy przesiedleni w ramach operacji Wisła [sic!]. Warto w tym miejscu przypomnieć, że dzięki operacji Wisła udało się ukrócić bestialskie mordy dokonywane na Polakach przez banderowskich rezunów, zatem stawianie w jednym szeregu katów i ofiar jest zwyczajnie niedopuszczalne.
Obecnie, sześć lat po katastrofie smoleńskiej, polskie władze usiłują zadośćuczynić bliskim ofiar tej tragedii. Z doniesień medialnych wynika, że zawarto już porozumienie m.in. z Joanną Racewicz (43 l.). Tymczasem ocaleni z Rzezi Wołyńskiej nadal egzystują ledwo wiążąc koniec z końcem i oglądają prezydenta Andrzeja Dudę odbierającego defiladę neobanderowców. A pieniędzy dla nich jak nie było, tak nie ma...