W poniedziałek znowu nawiedziła Polskę Komisja Wenecka, a we wtorek odbyła się debata o Polsce w Brukseli.
Po skończonych wakacjach rozpoczęło się inwigilowanie Polski od początku. Wycieczka , tak jak to ujął szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki, krajoznawcza, w ciągu siedmiu miesięcy odbywa się trzykrotnie. Wszystko już zostało powiedziane, wyjaśnione. A bicie piany trwa nadal. Panowie z Komisji Weneckiej przeprowadzają długie rozmowy z sędziami Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, rzecznikiem Praw Obywatelskich. Natomiast z sędziami TK mianowanymi przez Andrzeja Dudę i niedopuszczonymi przez prezesa Rzeplińskiego do orzekania przewidziane było piętnastominutowe spotkanie. Nic dziwnego, że sędziowie zrezygnowali z niego. I tak w najlepsze trwa sędziowsko-opozycyjny show.
Po usilnych zabiegach opozycji i ciągłych wiszeniach u brukselskiej klamki doszło również do debaty w Parlamencie Europejskim na temat ostatnich wydarzeń w Polsce i rzekomym nieustającym zagrożeniu praw człowieka. Szanowne brukselskie gremium nie przyjęło do wiadomości ustępstw polskiego rządu wobec opozycji w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Nie zadowoliła ich publikacja 21 orzeczeń TK, dialog z Komisją Europejską, powołanie grupy ekspertów, która odpowiedziała na zalecenia Komisji Weneckiej, propozycja zmian w prawie. A wreszcie przyjecie nowej ustawy o funkcjonowaniu Trybunału Konstytucyjnego.
Unii Europejskiej niczego nie nauczył Brexit. Nadal żyje w jakimś wyimaginowanym świecie konfliktów i nieustannie węszy zagrożenia tam, gdzie ich nie ma. Według niej nie ma ważniejszych spraw niż obrona demokracji w Polsce. Tak twierdzą europosłowie pięciu grup: chadecy, socjaliści, liberałowie, zieloni i komuniści. Co tam zagrożenia terrorystyczne, z którymi Zachód musi się zmierzyć niemal co dzień, co tam napływająca nowa fala uchodźców. Najważniejsze, aby spacyfikować partię rządzącą w Polsce. W nierealnym świecie brukselskich europosłów żyjemy w państwie totalitarnym, pod krwawymi rządami Kaczyńskiego. W państwie, w którym hula bezprawie, a na porządku dziennym łamie się prawa obywateli. Całkowicie orwellowski świat. A żeby było śmieszniej, już przed debatą przygotowano gotową rezolucję. Dobrze, że nie przywiązujemy już wagi do tego całego „cyrku”. Polskę na forum brukselskim będzie reprezentował jedynie wiceszef ministerstwa sprawiedliwości Marcin Warchoł. Przemówienie wygłosi przedstawiciel Komisji Europejskiej Frans Timmermans.
A jeszcze rok temu, po objęciu rządów przez PiS traktowaliśmy brukselskie instytucje z należytą powagą. Nowo mianowana premier Beata Szydło wzięła udział w pierwszej debacie poświęconej Polsce. Miała bardzo dobre przemówienie. Wydawało się, że konflikt został złagodzony, że europosłowie zapoznali się z sytuacją w naszym kraju i będą mogli odpowiednio zweryfikować swoje sądy. Nic takiego się nie stało. Rządzący Polską mówili swoje, a Parlament Europejski swoje. I tak jest do dziś. Całkowite poplątanie języków. Swoista wieża Babel. Instytucje brukselskie postępują w myśl zasady głoszonej przez Agnieszkę Holland – Żeby było tak jak dotąd, czyli powrót do rządów PO-PSL. To nic, że naród wybrał inaczej. Elity brukselskie zawiązały koalicję z naszą totalną opozycją i na siłę forsują swoją teorię spiskową opartą na rzekomym łamaniu demokracji w naszym kraju.
Pod lupę europejskich obrad ma trafić większość uchwał ustanowionych przez nasz parlament. Bruksela ma zastrzeżenia do ustawy medialnej, antyterrorystycznej, o służbie cywilnej, a nawet do wycinki drzew w Białowieży. Powstaje niebezpieczna sytuacja. My Polacy żyjący w wolnym kraju, legitymujący się rządem wybranym w wyniku wolnych demokratycznych wyborów, nie możemy samodzielnie rządzić. Przydzielono nam kuratelę brukselskich biurokratów. To oni mają teraz decydować, co nam wolno, a czego nie w naszym kraju. Ledwo wyzwoliliśmy się z uścisków rosyjskich, które niewoliły nas od czasów zakończenia II wojny światowej, a wpadliśmy w niewolę Zachodu.
Nie za wejściem do takiej Unii głosowaliśmy w referendum. Nie wszystko można kupić za dotacje, które pozwolą zbudować Ileś tam autostrad. Nasza historia nauczyła nas traktować wolność jako najwyższe dobro. I nie chcemy, aby znów ktoś wtrącał się w nasze wewnętrzne sprawy i wykorzystywał współczesną Targowicę do swoich celów.