Surrealistyczna poetyka feministycznych transparentów na czarnym proteście

0
0
0
/

bodakowski_fotaStrojem organizacyjnym włoskich faszystów były czarne koszule. To właśnie w nich faszyści w 1922 wkroczyli do Rzymu. W 1923 roku czarne koszule stały się uniformami milicji faszystowskiej, która w 1943 otrzymała nazwę czarnych brygad. W nazistowskich Niemczech w 1932 roku brunatne mundury w oddziałach Allgemeine SS zastąpiono czarnymi. Po drugiej wojnie światowej czarne mundury SS stały się fetyszem dla przemysłu porno. Jednak niedawny czarny protest w Warszawie nie był dziełem faszystów czy nazistów tylko feministek. Jak podczas wszystkich protestów niezwykle interesująca była poetyka transparentów niesionych przez uczestniczki protestu. Liczne manifestantki niosły hasło „a-borc-ja”, jednoznacznie wskazując, że aborcja jest częścią ich tożsamości, i w całym czarnym proteście chodzi o likwidacje wszelkich ograniczeń w mordowaniu nienarodzonych dzieci. Wiele transparentów była wyrazem obawy utraty własnych narządów płciowych i rodnych („precz od mojego ciała”, „moje ciało moja sprawa”, „moja broszka moja sprawa nie prezesa Jarosława”, „moja cipka to nie twoja broszka”, „moja macica nie twoja broszka”, „won od macic naszych żon”, „wara prawicy od mojej macicy”). Posiadaczkom transparentów mówiących o swoim ciele należy zwrócić uwagę, że embrion, zygota, nienarodzone dziecko, płód, to nie ciało matki, tylko odrębna istota, o odrębnym kodzie genetycznym. Kobieta ma prawo dysponować swoim ciałem (i to w pewnym zakresie - polskie prawo zakazuje jej np. prawa do obcięcia własnej zdrowej ręki, jazdy bez pasów w samochodzie, zażywania narkotyków, handlu własnymi organami), ale nie ciałem nienarodzonego dziecka. Nie zaważanie tego, że ciało dziecka jest ciałem innej istoty, jest równie nie logiczne, jak nie zaważanie, że w trakcie seksu mamy do czynienia z inną istotą, tylko skupianie się na własnej przyjemności, na własnych potrzebach i ich zaspakajaniu. Facet egocentryk mógłby zadeklarować, że jego penis należy do niego (w stylu „moja macica należy do mnie”), i że kiedy on ma ochotę na seks, to jego swobody seksualnej nikt nie ma prawa ograniczać (tak jak nikt nie może ograniczać praw reprodukcyjnych kobiet), nawet kobieta, która nie ma ochoty na seks (tak jak embrion, który nie ma ochoty być wyskrobanym), bo przez jego ciało należy do niego. Rozwijaj logikę feministyczną jak embrion w czasie ciąży nie jest inną istotą tylko ciałem kobiety, atak w czasie kopulacji jedyną istotą jest facet, bo jest silniejszy od kobiety i to on o losie kobiety może zadecydować. Feministki uskarżają się na to, że ciąża ogranicza ich wolność. Tak to prawda. Ale życie społeczne jest ciągłym ograniczaniem naszej wolności. Nie możemy mordować, kraść, zatruwać środowiska, nawet zabrania się ma zakłócania ciszy nocnej i trzymania w domu materiałów wybuchowych. Ograniczanie wolności jakim jest ciąża jest, w przeciwieństwie do przymusu podatkowego, czasowe, ciąża trwa tylko 9 miesięcy, a w chwili porodu kobieta może oddać dziecko do adopcji. Podatnik musi płacić podatki przez całe życie, czy to bezpośrendio czy pośrednio w towarach i usługach jakie kupuje. Moim zdaniem czasowy dyskomfort ciąży kobiety jest mniej ważny od życia innej istoty ludzkiej. Nie można się godzić na to by ludzie mieli prawo mordować innych ludzi bo ci zatruwają im życie. Nie można zabijać śmieciarzy bo budzą o piątej rano dzień po dniu, przez lata, ludzi zmęczonych praca i chcących się wyspać (choć sen jest niezbędny dla życia). Nie można zabić sąsiadki z góry bo nocą szura nogami idąc na siku. Nie można ukatrupić parki sąsiadów za to, że odgłosy ich kopulacji nie dają nam spać nocą. Nie można zastrzelić dzieciaków bo hałasują na podwórku, ani nawet psa za to, że szczeka. Istnieje zgoda dużej części obywateli, że państwo może ograniczać wolność ludzi np. zmuszając ich do utrzymywania innych. Przez lata jesteśmy zmuszani do płacenia podatków by chorzy mogli być leczeni przez służbę zdrowia, spragnieni mieli wodę w kranach, czy by policja mogła łapać kryminalistów. Nie wszystkim takie zniewolenie, i piekło podatnika się podoba - libertarianie od lat powtarzają, że nikt nie ma prawa ich zniewalać. Uczestniczki czarnego protestu na swych plakatach wyrażały obawę, że władza chce ich cip i macic. Kreśliły wizje niczym z horrorów Jarosława Kaczyńskiego, który niczym Kuba Rozpruwacz wycina im cipy i macice, i trzyma je w słoikach, by delektować się ich widokiem razem ze swoim kotem. W rzeczywistości Jarosław Kaczyński wraz z swoją partią jednoznacznie stwierdzał, że jest za zachowaniem kompromisu aborcyjnego. I ani PiS, ani nawet ruchy pro life, nigdy nie domagały się tego by wycinać kobietom ich narządy płciowe i rodne. Postulaty edukacji seksualnej patrząc na poziom ignorancji zwolenniczek aborcji jednak mają sens, o ile będzie to edukacja seksualna a nie feministyczna pozbawiona sensu propaganda. Ewidentnie zwolenniczki aborcji nie są świadome podstawowych faktów, tego, że płód to nie ich ciało, tylko inna istota ludzka, tego że hormonalne środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia, tego że procedury in vitro są szkodliwe dla zdrowia kobiet i dzieci sztucznie płodzonych (widać to było na transparentach z hasłami w stylu „świadome rodzicielstwo = kochane dzieci, tak dla in vitro”), tego, że nikt im nie chce wycinać cip i macic, i wsadzać tych organów do słoików czy dawać do zjedzenia swojemu kotu. Na kilku z plakatów feministek były napisy niczym z „Milczenia owiec”: „prócz macic mamy mózgi”, „prócz cipki mam też mózg”. Można było się zastanawiać czy mózgi są w zamrażarce, czy może w słoikach z formaliną (i to zapewne nówki sztuki nie śmigane, zero przebiegu). A poza tym co zresztą organów. Wątroba przepita? Płuca przepalone? Jęzor odpadł?

Hasło feministek „moje ciało polem walki” rodzi pytanie co z czym walczy, jakie wirusy z jakimi bakteriami, jakie tasiemce z jakimi pchłami, i co trzeba było robić w życiu by dopuścić do stanu walki na swoim ciele.

Logika zawodziła też feministki w wypadku hasła skądinąd logicznego hasła „rząd nie ciąża można go usunąć” - było ono wznoszone podczas demonstracji na rzecz prawa do usuwania ciąży.

Część uczestników miała problemy z własną tożsamością seksualną albo była analfabetami, zawłaszcza panowie z transparentami w stylu „jesteśmy ludźmi i kobietami, a nie na spermę kuwetami”. Dodatkowo tajemniczą sprawą jest to czym są kuwety na spermę, dziś w sklepach zoologicznych można zakupić kuwetę dla kota, przed epoką cyfrowej fotografii w kuwetach wywoływało się zdjęcia, ale do czego ma służyć kuweta na spermę nie wiem, i podejrzewam, że wolał bym się tego nie dowiadywać. Dziwnie też wyglądali starsi i delikatnie mówiąc niezbyt atrakcyjnie panowie deklarujący, że „nie będą kościelni mizogini nam dyktować kiedy i w jaki sposób seks praktykować”. Rozumiem zgubne skutki dostępności preparatów na potencje wśród emerytów, ale czemu mizogini czyli faceci żywiący nienawiść albo silne uprzedzenie w stosunku do płci żeńskiej mieli by jakiemuś facetowi w wieku emerytalnym dyktować co ma robić w sypialni (transparent miałby więcej logiki gdyby przeciwstawiał się gerantofobii feministycznej). Czarny protest czasami robił wrażenie jakby odbywał się po czarnej mszy zważywszy na treść takich transparentów jak „macica świecka nie katolicka”, „moje ciało mój wybór mój sumienie”, „wasz dług wobec kleru mam w dupie nie w macicy” (choć mogła być to też deklaracja seksu analnego), „kiedy zaczniecie palić czarownice”, „Beata prawienie kazań zostaw synowi”, „opieka lekarska nie boża”, „trzymaj swoje różance z dala od moich jajników”. Z transparentów można było się dowiedzieć też, że imigranci wspierają czarny protest, znakiem feministek jest „brak pisiorka”, „PIS zmusza do seks migracji” (to tej pory sformułowanie o seks migracji dotyczyło pedofilów z zachodu migrujących do Azji by gwałcić dzieci w krajach trzeciego świata). Jan Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną