Polsko-ukraińskie pojednanie może się dokonać jedynie na gruncie prawdy, żalu za grzechy i zadośćuczynienia krzywdom, chociaż trzeba przyznać, że pełne zadośćuczynienie ofiarom Rzezi Wołyńskiej nie jest możliwe. O tej tak ważnej prawdzie zapominają niektórzy polscy duchowni Kościoła katolickiego, którzy wzięli udział w niedawno zakończonej w Rzymie konferencji „Kościół katolicki w procesie dialogu i pojednania polsko-ukraińskiego”, na którą – o zgrozo! - nie zaproszono żadnego przedstawiciela środowisk kresowych, a to w końcu kresowianie są tymi, którzy jako jedyni mają władzę przebaczyć ukraińskim oprawcom.
Tymczasem naukowcom – często ukraińskiej proweniencji, których coraz więcej pracuje na polskich uczelniach w ramach ukraińskiego marszu przez polskie instytucje - oraz niektórym księżom, z hierarchami Kościoła włącznie, wydaje się, że uzgodnią sobie przebaczenie ze stroną ukraińską, na ofiary Rzezi Wołyńskiej w ogóle się nie oglądając. Mało tego – uzgodnią przebaczenie w sytuacji, kiedy współczesna Ukraina buduje swoją państwowość na fundamentach spuścizny banderyzmu i prowadzi rewizjonistyczną politykę historyczną obliczoną na zrównanie zbrodniczej OUN-UPA z polskim ruchem oporu. Taki wydźwięk miała również międzynarodowa konferencja „naukowa”, która odbywała się w dniach 10-12 października w Rzymie, związana z trzydziestą rocznicą spotkania przedstawicieli Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i Konferencji Episkopatu Polski, jakie miało miejsce w Rzymie w dniach 8 i 17 października 1987 roku z inicjatywy papieża Jana Pawła II.
Dr hab. Marek Melnyk, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w referacie pt. „Polacy i Ukraińcy pojednani Ewangelią” mówił w jej trakcie, że początkiem obecnego procesu pojednania było spotkanie biskupów w Rzymie w październiku 1987 r. i to ono wyznaczyło model dialogu. Jego celem miała być prawda rozumiana w kategoriach soteriologicznych. - Rozmowa, która doprowadziła do aktu pojednania miała być realizacją tajemnicy zbawienia. Pojednanie polsko-ukraińskie było pomyślane jako głoszenie ewangelicznego przesłania o zbawieniu w Chrystusie – powiedział Melnyk i dodał, że tak należy rozumieć powiązanie pojednania z planowanymi uroczystościami chrztu Rusi-Ukrainy, które odbyły się w 1988 roku w Częstochowie.
Jego zdaniem kard. Józef Glemp, ówczesny prymas Polski oba narody uznał za zagubione i potrzebujące przebaczenia utożsamianego z ewangelicznym zbawieniem. Zdaniem Melnyka biskupi w 1987 roku zarysowali również pewien system wartości procesu pojednania. W jego trakcie miały być realizowane następujące wartości: „braterska rozmowa”, „pojednanie”, „przebaczenie” i „miłość”. - Gdy je zestawimy razem suponują one jakiś wcześniejszy konflikt, obcość, nienawiść. Są to antywartości, które zaistniały między oba narodami w przeszłości – powiedział cytowany przez KAI i zaznaczył, że to aksjologia zadecydowała, że wyrażano stanowisko, iż nie warto zaczynać procesu pojednania od rozliczania i od rozpamiętywania krzywd.
Warto w tym miejscu wyjaśnić kilka istotnych kwestii. Jeżeli bowiem nawet przyjmiemy, że nie rozpoczniemy procesu pojednania od rozliczania krzywd (chociaż moim subiektywnym zdaniem należałoby to uczynić i zmusić państwo ukraińskie – spadkobiercę rezunów spod znaku tryzuba – do wypłacenia reparacji za bestialstwo ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej), to odwołanie się do kategorii soteriologicznych stawia wymóg żalu za dokonane zło. Człowiek bowiem nie może zostać zbawiony, jeżeli nie będzie żałował za grzechy i w aktach pokuty i zadośćuczynienia nie pojedna się z Panem Bogiem. Tymczasem – i należy to z całą mocą podkreślić – Ukraińcy nie tylko nie czują żalu z powodu dokonanych zbrodni, ale je afirmują, czyniąc istotną częścią swojej współczesnej tożsamości i elementem wychowania patriotycznego. Słowa Melnyka stanowią zatem poważną manipulację.
Melnyk stwierdził również, że biskupi polscy i ukraińscy przeciwstawili się też komunistycznemu systemowi antywartości. - Biskupi ogłosili obie deklaracje w momencie upadku komunizmu i tym samym dali wyraźne świadectwo możliwości a wręcz konieczności pojednania narodów będącego całkowitym przeciwieństwem ateistycznego, utopijnego internacjonalizmu, ale i takiego samego w ostatecznych konsekwencjach nacjonalizmu – powiedział Melnyk, zapominając dodać, iż współczesny ukraiński nacjonalizm jest nie mniej utopijny mimo że nie ateistyczny.
Melnyk podkreślał, iż biskupi zgodnie przypominali o tym, że ból nie ma narodowości. Nie jest ani ukraiński, ani polski. Jest po prostu ból ludzki. - Nie chcieli żadnych licytacji w sprawie cierpienia polskiego, ukraińskiego. Przestrzegali przed kupczeniem „swoim” bólem i cierpieniem. Stawiali znak równości między duchem Ewangelii i duchem pojednania” – mówił, zapominając jednak o tym, że pojednanie Polaków z Niemcami było możliwe tylko i wyłącznie dzięki temu, że Niemcy wyrzekli się hitleryzmu, natomiast Ukraińcy banderyzmu nie wyrzekli się nigdy, a obecnie – o czym już zdążyłam wspomnieć – stanowi on trzon ukraińskiej państwowości. Ponadto mówienie otwarcie o ukraińskich zbrodniach dokonywanych na Polakach nie jest żadnym „kupczeniem bólem” ale oddaniem hołdu ofiarom przy jednoczesnym wskazaniu sprawców, co rzecz jasna bardzo nie podoba się stronie ukraińskiej, która bardzo chętnie, w sposób bezczelny i skandaliczny zrównuje ludobójstwo dokonane na Polakach z polską operacją przesiedlania banderowskich Ukraińców, którą to określa mianem ludobójstwa [sic!]. Łudził się jednak ten, kto liczył na to, że Melnyk potępi takie zakłamywanie historii.
O pojednaniu polsko-ukraińskim w prasie katolickiej okresu międzywojennego mówił ks. dr Jerzy Zając, socjolog, absolwent KUL, UKSW i współpracownik Międzynarodowego Centrum Dialogu Międzykulturowego i Międzyreligijnego UKSW w Warszawie. Przypomniał o doświadczeniach i przedsięwzięciach w kierunku pojednania polsko-ukraińskiego z okresu międzywojennego jakie podejmowała na swych łamach prasa katolicka w okresie międzywojennym. Wskazał na kilka tytułów m. in. lwowski kwartalnik teologiczny „Bohosłowia”, którego redaktorem i twórcą był ks. Josyf Slipyj, późniejszy kardynał, czy „Druh” wydawane po białorusku, polsku, francusku, rosyjsku, ukraińsku przez Seminarium Wschodnie dla duchownych obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Dubnie i było kolportowane w 21 krajach Europy, Azji, Ameryk.
Cytowany przez KAI wskazał m.in. na procesje z okazji Bożego Ciała w Kijowie w okresie I wojny światowej, o których pisała prasa katolicka, a w których brali wspólny udział Ukraińcy grekokatolicy i Polacy łacinnicy. Zaznaczył, że w prasie katolickiej tamtego okresu wydawanej we wschodniej Rzeczpospolitej pisano wiele i przeciwstawiano się torpedowaniu kościelnych inicjatyw skierowanych ku pojednanie obu obrządków i narodów.
Zapomniał jednak dodać, iż owo dążenie do jedności z Ukraińcami skończyło się dla Polaków krwawą rzezią. Na zupełny skandal jednak zasługuje jego twierdzenie, jakoby abp Andrzej Szeptycki, dokładnie ten, który błogosławił dokonywanym przez ukraińskich nacjonalistów rzeziom na Polakach, był „wybitną postacią zasłużoną dla pojednania obu Kościołów i narodów”. - Proces pojednania to jednak wielka i długa sprawa dlatego temat ten jest podejmowany przez współczesną prasę polską i ukraińską wymaga on kontynuacji i potrzebuje nowych, wielkich ludzi pojednania – powiedział ks. Jerzy Zając.
Obrady konferencji zainaugurowali ks. dr Hieronim Fokciński SJ, dyrektor Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych oraz ks. prof. Marek Inglot SJ, dziekan Wydziału Historii Kościoła i Kościelnych Dóbr Kultury Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie.
Organizatorami konferencji są: Katedra Aksjologicznych Podstaw Edukacji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Międzynarodowe Centrum Dialogu Międzykulturowego i Międzyreligijnego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza w Lublinie i Papieski Instytut Studiów Kościelnych w Rzymie.
Szczególne zdumienie budzi zaangażowanie w powyższą pseudonaukową konferencję (przedstawione podczas niej treści w dużej mierze nie mają pokrycia w historycznych faktach i wpisują się we współczesną banderowską propagandę) UKSW, patron której to uczelni kard. Stefan Wyszyński dwukrotnie blokował próby wyniesienia abp Szeptyckiego na ołtarze ze względu na jego wsparcie dla banderowców.
Uczestnicy tego wątpliwego tak pod względem naukowym, jak i moralnym wydarzenia wystosowali do papieża Franciszka list z prośbą o błogosławieństwo na dalsze prace (fałszowania historii i tworzenia fałszywego pojednania dla wątpliwych celów politycznych).
Fot. Pixabay