Wideo. Tęcza LGBT znowu stoi w Warszawie

0
0
0
Nowa instalacja tęczy LGBT w Warszawie
Nowa instalacja tęczy LGBT w Warszawie / Jan Bodakowski, prawy.pl

Ponownie w Warszawie stanęła tęcza. Tym razem nie na placu Zbawiciela tylko przed Zachętą. W nowej prostokątnej formie. Jest też inny autor. Cel zapewne jest ten sam, czyli propagowanie szkodliwych dla zdrowia zachowań homoseksualnych. Poprzez kolejna instalacje homo tęczy artyści otrzymali też czytelny sygnał, że drogą do kariery jest promowanie idei lewicowych. Dyrektora Zachęty, który drugą tęczę ustawił, powołuje i odwołuje minister kultury (obecnie z PiS).

Tęcza znowu stoi w Warszawie

Autorem instalacji „Prosta tęcza" jest Marek Sobczyk. Instalacja stoi na placu Małachowskiego (przed Zachętą). Jak informuje na swoich stronach Zachęta „Prosta tęcza" „powstała w 1991 roku na prezentowaną w Zachęcie wystawę Epitafium i siedem przestrzeni. Drogi, tradycje, osobliwości życia duchowego w Polsce odbite w lustrze sztuki pod koniec XX wieku, przygotowaną przez Janusza Boguckiego i Ninę Smolarz. Tęcza stała na placu Małachowskiego do roku 1993. Po 28 latach ponownie pojawi się na placu i będzie pretekstem do rozmów o współczesnym świecie".

 

O pojawieniu się w Warszawie nowej tęczy informowała „Gazeta Wyborcza" na swojej stronie internetowej w artykule „Tęcza wraca do Warszawy. Waży tonę i nie jest łatwopalna. "Jesteśmy gotowi na różne reakcje"" autorstwa Arkadiusza Gruszczyńskiego.

 

W artykule „Wyborczej" Magdalena Komornicka z Zachęty stwierdziła, że „Prosta tęcza" „będzie pretekstem do rozmów o współczesnym świecie. – Marek Sobczyk przekazał ją nam i powiedział, że każdy może ją napełnić znaczeniem. To ciekawe, w jaki sposób zmienił się wizerunek tęczy przez te 28 lat. Warto podjąć dyskusję zarówno o LGBT, jak i o podziałach politycznych, których tęcza jest symbolem".

 

Na pytanie „Wyborczej" czy Zachęta jest przygotowana na „ataki prawicy i nacjonalistów" tak jak miało to w wypadku „Tęczy"Julity Wójcik na Placu Zbawiciela, przedstawicielka Zachęty stwierdziła, że „Tęcza ma stalową konstrukcję, waży tonę, nie będzie można jej łatwo przewrócić i nie jest łatwopalna. Jest ubezpieczona i jak każde dzieło w przestrzeni publicznej podlega ochronie prawnej i administracyjnej".

 

Ogromne kontrowersje wzbudziła „Tęcza" Julity Wójcik na Placu Zbawiciela. Sodomicka instalacja promowała, na wprost kościoła katolickiego, szkodliwe dla zdrowia patologie życia seksualnego. Sodomicka instalacja była wielokrotnie palona, dwukrotnie montowana. Po raz drugi zamontowana została na placu Zbawiciela z okazji integracji Polski z Unią Europejską – nie da się ukryć, że plugawa instalacja doskonale symbolizowała to, czym jest Unia Europejska.

 

Julity Wójcik twórczyni sodomickiej tęczy chciałaby jej instalacja była symbolem solidarności w walce o przywileje dla sodomitów, jedności z genderowską strategią Unii Europejskiej, oraz symbolem walki z homofobią.

 

O powrocie sodomickiej tęczy na plac Zbawiciela zadecydowała rządząca Warszawą Platforma Obywatelska, by w ten sposób uczcić 10 rocznicę integracji Polski z Unią Europejską.

 

Na ponowną instalację sodomickiej tęczy rządząca Warszawą PO zmarnowali tym razem według doniesień prasowych 110.000 złotych. Właścicielem sodomickiej instalacji była placówka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego — Instytut Adama Mickiewicza.

 

Tęcza szpecąca od dłuższego plac Zbawiciela była instalacją Julity Wójcik. Instalacje tą sfinansowano z pieniędzy odebranych podatnikom. W 2010 roku koszt „Tęczy" i czterech innych instalacji wynieść miał według zamówienia przetargowego na kompleksową koordynację pięciu projektów artystycznych w przestrzeni publicznej Brukseli 193.000 euro, czyli 787.000 złotych bez uwzględniania inflacji.

 

Sodomicka tęcza była przez Warszawiaków palona wielokrotnie między innymi: nocą z 12 na 13 października 2012, 31 grudnia 2012, 4 stycznia 2013, 24 lipca 2013, 11 listopada 2013. Dodatkowo kilkukrotnie instalacja była dewastowana bez użycia ognia.

 

Takie instalacje artystyczne jak tęcze jednoznacznie wskazują, że kultura wykorzystywana jest przez lewice propagowania swoich szkodliwych zabobonów politycznych. Co skandaliczne lewica propaguje swoje zabobony za pieniędzy podatników. Jednoznacznie to wskazuje, że państwo powinno wycofać się z finansowania sztuki nowoczesnej (a tylko zajmować się ochroną zabytków). Pieniądze dziś marnowane na sztukę nowoczesną powinny zostawać w kieszeni podatników.

 

Smutne jest też to, że po 4 latach rządów PiS kultura pozostała bastionem lewicy. Choć nie można się temu dziwić, czytając deklaracje polityków popieranych przez PiS. W ostatnich wyborach samorządowych na łamach lewicowego portalu „Krystki Politycznej" ukazała się rozmowa z Patrykiem Jakim kandydatem PiS na prezydenta Warszawy (przeprowadzona przez Jakuba Majmurka) „Jaki: Mam ofertę dla wszystkich elektoratów".

 

Publicysta lewicowej „Krytyki Politycznej" w jednym z kolejnych pytań stwierdził, że „elektorat lewicowy ma wiele związanych z panem obaw. Pierwsza dotyczy polityki kulturalnej miasta. Konkretnie tego, czy będzie pan cenzurował działanie miejskich instytucji kultury".

 

Odpowiadając na te wątpliwości Patryk Jaki stwierdził, że „wszystkich, którzy się tego obawiają, zachęcam, by sprawdzili, jak wyglądała polityka kulturalna miasta w czasach śp. Prof. Lecha Kaczyńskiego. Nie tylko nie było żadnej cenzury, ale także znacząco zwiększono środki na kulturę przy mniejszym niż dziś budżecie. Jeśli zostanę prezydentem stolicy, za kulturę będzie w niej odpowiadał Piotr Guział. Osoba związana przez całe życie z lewicą".

 

W kolejnym pytaniu publicysta lewicowego portalu chciał się dowiedzieć czy „w przypadku kontrowersyjnej sztuki – takiej jak Klątwa z Teatru Powszechnego – nie będzie pan próbował naciskać na dyrekcję teatru, by zdjęła ją z afisza?"

 

Odpowiadając na to, kandydat PiS stwierdził, że „Klątwa dla mnie była obrzydliwa. Jednak jako zasadę przyjmę, że nie będę cenzurował sztuk. Za ten obszar będzie odpowiadał kto inny. Ja skupie się na kluczowych sprawach dla rozwoju Warszawy, inwestycjach, innowacjach i infrastrukturze".

 

Dociskany przez lewicowego publicystę pytaniem, czy „nawet jeśli na cenzurę naciskać będą politycy z pana partii? Powie pan swojemu zapleczu nie?". Patryk Jaki odpowiedział: „Powiem swojemu zapleczu nie, żadnej cenzury w Warszawie nie będzie".

 

Nominowany przez Patryka Jakiego wiceprezydenta Warszawy — odpowiedzialnego za sprawy: kultury, imprez masowych, kontakty z przedsiębiorcami i za sprawy społeczne — Piotr Guział rządząc Ursynowem, wspierał imprezy gejowskie, oficjalnie popierał paradę gejów.

 

Kandydat na wiceprezydenta Warszawy, u boku Patryka Jakiego, Piotr Guział był od 1997 roku działaczem Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (partii powstałej z PZPR), od 1999 roku Sojuszu Lewicy Demokratycznej (który powstał z SdRP), przewodniczącym Stowarzyszenia Młodej Lewicy Demokratycznej na Mazowszu, inicjatorem zjednoczenia młodzieżówek lewicowych w Federację Młodych Socjaldemokratów. W 2001 usiłował zostać posłem z listy SLD-UP. W 2005 roku współtworzył (z byłymi politykami Unii Wolności) Partię Demokratyczną, W 2006 roku wstąpił do Socjaldemokracji Polskiej i ponownie został radnym. W 2007 usiłował zostać posłem z listy Lewicy i Demokratów, a w 2009 europarlamentarzystą z listy Porozumienia dla Przyszłości – CentroLewica. W 2010 roku ponownie został radnym, a potem burmistrzem Ursynowa (poparła go koalicja, w skład której wchodził PiS). W 2014 zajął trzecie miejsce w wyścigu o fotel prezydenta stolicy i w drugiej turze poparł kandydata PiS, został też radnym Rady Warszawy. W 2017 roku Piotr Guział przystąpił do partii Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, partia ta wspólnie z Komunistyczną Partią Polski świętuje różne lewicowe okazje.

 

Jan Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną