LGBTQ-usy są skończonymi durniami

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Środowiska LBGTQ w Polsce mają butę niemieckich nadludzi z Wehrmachtu po początkowej serii zwycięstw i inteligencję młodego szympansa, albo jednokomórkowego pantofelka, tudzież innej eugleny zielonej. Tak bardzo domagają się swoich „praw” (czyli nienależnych im w jakikolwiek sposób przywilejów, które powinny być dla heteroseksualnych rodzin wychowujących dzieci), że potrafią jak hipopotam, słonik (czy inne duże stworzenie w rodzaju Rafalala, Marta Lempart, Piotr Bęgowski – Grodzki) rozdeptać nawet swoich sojuszników i politycznych wspieraczy.

Najpierw sami ostro jadą po bandzie, znieważając Matkę Boską, dorabiając jej tęczową aureolę, rysując waginy w serduszkach i robiąc homoparodie procesji Bożego Ciała. A potem krzycząc, jak to są biedni i dyskryminowani, bo każdy normalny człowiek na ich działania spluwa na chodnik. Tolerancję już dawno mają, ale chcą więcej – pełnej akceptacji swoich zboczeń, prawa do zawierania homomałżeństw, do adopcji cudzych dzieci (jak są tacy mądrzy to niech je sobie sami zrobią), do ich moralnego degenerowania w ramach genderowej pseudoedukacji w szkołach i przedszkolach.

 

Dlatego każdy z polityków (nie mówiąc już o kapłanach), który jawnie, lub skrycie popiera wyżej wymienionych jest równie obrzydliwy, jak oni sami. Na szczęście jeszcze nie jesteśmy homo-muzulskim Zachodem, więc większość społeczeństwa uważa podobnie jak ja. I tu dla wielu wszawców przez przypadek nazywanych politykami zaczynają się schody. Ponieważ z jednej strony mocą swoich czarnych serc owi politycy wspierają wszelkiej maści dewiantów, a z drugiej wici, rozumicie nie możemy bo „musimy przyciągnąć prowincję, dlatego nie eksponujemy tematu”. Jak stwierdził ostatnio na z marszu „Polska w Europie” prominentny polityk Platformy Obywatelskiej Rafał Grupiński o związkach partnerskich.

 

- Będziemy działać progresywnie, ale po dwudziestym którymś października.

 

- obiecał ten polityczny szmaciarz.

 

- Będziemy na pewno w tej sprawie działać progresywnie. Ale po dwudziestym którymś października. My musimy każdy głos odebrać... Stąd też dzisiaj nie eksponujemy tego za bardzo. Może to Rafał [Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy - red.] robić w Warszawie, ale my już tego nie możemy mówić w Pleszewie czy Świebodzinie. Tam nas ludzie przepędzą. To jest problem

 

- tłumaczył prominenty poseł Platformy Obywatelskiej i Koalicji Europejskiej.

 

- Panu posłowi się tak naprawdę wymsknęła strategia partyjna, która zakłada schowanie LGBT do szafy. Ale tę strategię widać. Teraz realizujemy program "Come out" dla partii, które popierają kwestie naszej społeczności w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Właściwie wszystkie partie, oczywiście niestosujące mowy nienawiści, podpisały tę deklarację, oprócz PO i PSL. Czy środowisko LGBT wierzy, że Koalicja Obywatelska zacznie działać w sprawie związków partnerskich "po dwudziestym którymś października"? - Obietnica, że po wyborach wrócimy do rozmowy, powtarza się jak dzień świstaka. Ale społeczność LGBT nie jest głupia. Jeśli ktoś się nas wstydzi przed wyborami, to po wyborach na pewno nic nie zrobi. Tutaj nie ma wątpliwości. Społeczność LGBT nie ma złudzeń. - Jeśli politycy mają coś dla nas, to powinni ujawnić to w kampanii wyborczej. To proste. PO robi bardzo duży błąd. Zamiast powiedzieć, że politycy stoją za nas murem, chowają nas, wstydzą się. Jaki to jest sygnał dla wyborcy? Że jest się czego wstydzić.

 

- mówi „oburzona” Mirosława Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii niemieckiemu Der Onetowi.

 

- To, że chcemy wrócić do ustawy o związkach partnerskich, wielokrotnie deklarował Grzegorz Schetyna, to nie jest żadna tajemnica. Uznaliśmy, że tematami w kampanii wyborczej powinny być te związane z Parlamentem Europejskim, kwestie budżetu unijnego. Niewątpliwie wrócimy do kwestii związków partnerskich i nigdy tego nie ukrywaliśmy.

- tłumaczył w rozmowie z portalem Gazeta.pl jeden z najbardziej metroseksualnych polityków PO (do tego stopnia, że rządzą memy z przerobionym nim na konsultantkę Avonu), czyli jej rzecznik prasowy Jan Grabiec.

 

Cóż jak widać, gdyby homosie mieli choć odrobinę oleju w głowie, to przynajmniej by poczekali, aż PO, czy inna Koalicja Europejska najpierw wygra. A potem wbrew woli większości społeczeństwa i po cichu wszelkie „prawa” LGBTQ-usów wprowadziła. Jednak ci są jak rozwydrzone dzieciaki – dajcie nam wszystko i to teraz, zaraz. Można powiedzieć, że na szczęście – inaczej by sobie takiej antypatii w społeczeństwie nie wypracowali.

 

Piotr Stępień

Źródło: Piotr Stępień

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną